poniedziałek, 10 czerwca 2013

136.o Boże, coś Ty zrobiła

~ no i ? - zapytałam kiedy pisał coś w papierach - udało się ?
* no a więc jest mi przykro - oddech zrobił się płytki
~ nie udało się - powiedziałam do siebie, spłynęła mi łza. Szybko ją wytarłam
* przykro mi
~ nie ważne - wstałam i wyszłam. Byłam nie obecna, to co czułam.. Nie można tego opisać, to było uczucie które mnie przerażało, uczucie którego się bałam. W domu był już Justin, razem z Pattie, Jazzy, Scooterem i Kennym. Rozmawiali o czymś. Przywitałam się i pod pretekstem złego samopoczucia poszłam do sypialni. Wykąpałam się i położyłam na łóżku. Leżałam i zadawałam sobie pytanie dlaczego ? Dlaczego akurat ja ? Przecież jestem dobrym człowiekiem, pomagam innym, dlaczego nie mogę dostać tego czego chce tak bardzo? Tego co by uszczęśliwiło nas. Jestem beznadziejna, kiedy Justin się dowie, zostawi mnie, nie chce żeby mnie zostawił, znajdzie sobie kogoś kto da mu dziecko, bo ja nie mogę, nie jestem prawdziwą kobieta, bo prawdziwa kobieta może dać mężowi dziecko. Nie nadaje się do niczego.. Z ledwością wstałam. Mój wzrok skupił się na szafce z alkoholem, otrząsnęłam się. Następną rzeczą, na którą spojrzałam były tabletki na stoliku nocnym
~ Julka nie- powiedziałam do siebie- to nie jest wyjście, ale nie zasługujesz na to co masz, musisz odejść i pozwolić mu ułożyć sobie życie z kimś kto da mu to, czego Ty nie możesz- pewniej podeszłam do barku i z butelka usiadłam na podłodze opierając się o łóżko- a bez Ciebie nie będę mogła żyć - po policzku spłynęły mi łzy. Wysypałam na rękę kilkanaście białych tabletek, odkręciłam butelkę Danielsa. Wzięłam jedna w dwa palce i podniosłam do ust, obejrzałam ją dokładnie i zastanawiałam się czy połknąć ją tak po prostu czy każdą z nich zadedykować komuś. Komuś kogo kocham a już więcej nie będę miała szansy zobaczyć.. Wzięłam oddech- za mamusie- połknęłam ją zapijając alkoholem. Nic nie poczułam - za tatusia - powiedziałam robiąc to co wcześniej. Wzięłam trzecia tabletkę - za babcię - czwartą - za dziadka- wydobył mi się z ust zachrypnięty głos przy piątej - za siostrę - uśmiechnęłam się przypominając pewne rzeczy z naszego dzieciństwa - za moją Amy - z oczu popłynęły mi łzy gdy popiłam szóstą tabletkę. Chciałam wstać ale zakręciło mi się w głowie, nie mogłam przypomnieć sobie reszty członków rodziny, ręce mi osłabły, chwyciłam mocniej butelkę - za przyjaciół - przełknęłam siódma. Ręce mi drżały, nie mam pojęcia czy to przez płacz, czy przez alkohol, bo tabletki jeszcze nie powinny działać, za szybko na to. Wsadziłam do ust ósmą - za miłość- whisky rozgrzewała mnie od środka, tabletki zalegały w pustym żołądku. Rozpłakałam się przy dziewiątej, widziałam tylko kontury, bo łzy zamazały mi obraz - za Ciebie kochanie - powiedziałam bełkotem, czułam że zaczyna się coś dziać, zrobiło mi się niedobrze, ale nie mogłam zwymiotować, bo pozbyłabym się tabletek, zamiast tego wzięłam kolejna i szepnęłam - za to popieprzone życie - wypiłam dużą ilość alkoholu. Kilka razy robiło mi się nie dobrze, ale dałam radę, wytrzymałam to. Oczy zaczęły mi się zamykać. Jakby z oddali usłyszałam
- Julka ! Kochanie ! - a po chwili w drzwiach stał mój mąż - o Boże, coś Ty zrobiła - powiedział wystraszony. Otworzyłam oczy. Wziął butelkę i rzucił nią o ścianę, nie wiem jakim cudem ale rozbudziłam się, znowu chciałam wymiotować, zobaczył to i zaniósł mnie do łazienki
~ wyjdź ! Chce umrzeć - powiedziałam przez łzy. Postawił mnie przed toaletą
- nie gadaj głupot kochanie pomógł mi się nachylić nad sedesem
~ zostaw mnie !
- kochanie no dalej, zwróć to- słyszałam jak głos mu się łamał - proszę, musisz to zrobić- jak na rozkaz zrobiłam to. Wymiotowałam kilka tabletek które nie zdarzyły się rozpuścić i alkohol - dobrze kochanie, jeszcze- powiedział trzymając moje włosy - no dalej, wiem że dasz radę - tak też zrobiłam, nie miałam już sił się z nim kłócić - mamo ! Dzwon po pogotowie ! No dalej kochanie jeszcze - nie miałam sił, opadłam na jego ramiona - 4? Ile ich wzięłaś ? Julia ! Ile ?!
~ nie wiem - wybełkotałam
- Boże kochany, co Ci odbiło ? - krzyczał, nie chciałam już go słuchać, chciałam spać, powieki miałam ciężkie - Julia nie, nie zasypiaj ! Nie możesz, otwórz oczy, patrz na mnie- chciałam mu coś powiedzieć, było jedno słowo, ważne, za które niektórzy byliby w stanie zabić, ale nie mogłam sobie go przypomnieć, zamknęłam oczy, tak na chwilę, byłam zmęczona - Julia Kocham Cię, nie rób tego, błagam otwórz  oczy - kocha mnie, ale co to znaczy właściwie ? Coraz trudniej przychodziło mi łapanie oddechu- Julia ! - Julia ? kto jest Julia? Co to znaczy ? Takie dziwne.. Julia.. - kocham Cię - te słowa krążyły mi po głowie.. Podobno kiedy się umiera całe życie przelatuje przed oczami... ja też tak miałam.. to znaczy chyba to było moje życie... 



„ Byłam w jakimś pomieszczeniu.. Światła były zgaszone. Drzwi od pomieszczenia się otworzyły,chłopak, całkiem przystojny zatrzymał się jak wryty gdy zobaczył tort. Miał mokre włosy, na ciele kropelki wody a w pasie owinięty biały ręcznik. Zaczął się rozglądać po pomieszczeniu
~ happy birthday to you- zaczął ktoś śpiewać.. to byłam ja.. śpiewałam podchodząc do niego. Kiedy byłam jakieś pół metra od niego wpił się w moje usta - nie skończyłam - powiedziałam poważnie. Objęłam go i musnęłam delikatnie jego usta, szyję i zjeżdżałam niżej”



„~ żeby już było dobrze - powiedziałam uśmiechnięta i upiłam łyk musującego napoju, w tym momencie byłam szczęśliwa, niczego więcej nie było mi trzeba, Stałam w objęciach faceta, coś mi mówiło że to mój facet.. , który szeptał mi że mnie kocha i nigdy nie przestanie. Niebo znów zabłysło milionami kolorów. Wtuliłam się w niego i oglądałam to wszystko z radością, nie mogłam oderwać oczu. Jednak zrobił to Justin Całując mnie, ale jak całując.. Wpuściłam kieliszek z ręki, który rozbił się na kawałeczki, w których mieniły się kolorami odbijające się światła fajerwerek. Odsunęłam się od niego na kilka centymetrów. Spojrzałam mu  w oczy, zobaczyłam w nich swoje odbicie, na wilgotnych jeszcze ustach od napoju czułam jego ciepły oddech, delikatnie zwilżył usta językiem. Dotykaliśmy się nosami, uśmiechnęłam się delikatnie, on zrobił to samo. Ręce zarzuciłam mu na szyję. Odstawił kieliszek i objął mnie w talii.”


„ ~ Justin!
- kochanie- wpił się w moje usta- tęskniłem
~ my też- przytuliłam się do niego- muszę Ci coś powiedzieć- zaczęłam poważnie, nie miałam pojęcia jak to powiedzieć, wzięłam głęboki wdech, usiadłam po turecku
- słucham
~ Justin- nie potrafiłam dobrać słów. Wzięłam jego rękę, położyłam na brzuchu, on nie zrozumiał o co chodzi, uśmiechnęłam się nieśmiało - Justin ja... To znaczy Ty... Bo my...- Nie wiedziałam jak to zrobić
- nie rozumiem
~ jestem w ciąży”


 

zebraliśmy się tu aby połączyć Julie i Justina węzłem małżeńskim- Juss uśmiechnął się do mnie nerwowo- jeżeli jest ktoś kto sprzeciwia się zawarciu tego sakramentu przez tych dwoje niech przemówi teraz lub zamilknie na wieki”



* dużo słyszałam o Twoich dziewczynach
- tak kocham moje maleństwa, dużo zmieniły w moim życiu, wniosły w nie wiele uśmiechu i radości
* Twoja dziewczyna jest z nami, prawda?
- tak, pozwolisz ze pójdę po nią
* tak, czekamy - wszedł po mnie
- chcesz dalej być moja żona? -wyszeptał wsuwając pierścionek mi na palec, pokiwałam głowa na tak i wyszliśmy, rozległy się brawa. Przywitałam się z Ellen i usiadłam
* widać że jesteście szczęśliwi
- tak, bardzo
* o widzę że masz pierścionek
~ tak, zaręczynowy
* Justin co taki mały ?
- no wiesz, mały pierścionek ale duże
* na prawdę duże ? - zapytała uśmiechnięta, pokiwałam głowa na tak
- duże uczucie, nie rozumiem o co wam chodzi- widownia zaczęła się śmiać”






„-nie zostawię was, nigdy

~to dobrze, wiesz, tak myślę sobie że może lepiej jakbym jednak pojechała z Tobą

-mówisz poważnie ?

~tak, chyba że tego nie chcesz

-żartujesz ? Marze o tym- położył mnie na chłodny piasek i zaczął namiętnie całować, myślałam że rozpłynę pod wpływem dotyku jego ust”


„Justin złapał mnie za rękę !! Spojrzałam się na nasze ręce
-to na wypadek gdybym się zgubił- uśmiechnął się. Nie wiedziałam co mam zrobić.. Może powinnam go puścić... w końcu on jest sławny, a jak ktoś zobaczy ? tak powinnam go puścić.. ale nie mogę...to silniejsze ode mnie ... to mi się podoba.. co robić ?!”





+ mama ! - ta dziewczyna była jej mamą, trochę młoda.. Lustro, ogromne lustro, patrzyłam na dziewczynę w odbiciu, to była ta sama co wcześniej, miała duży brzuch, zaraz.. To byłam ja.. Za mną stał chłopak, przytulał mnie i trzymał ręce na dużym brzuchu.. Morze.. Jego szum.. Wiatr.. Czułam zapach.. Słyszałam dwa słowa.. Kocham Cię.. Znowu lustro, dziewczynka ubrana w biała koszule i ciemną spódnice..
- wyglądam głupio - powiedziała
- kochanie, wyglądasz pięknie, to Twój pierwszy dzień w szkole, będzie fajnie, zobaczysz - mówiła to starsza kobieta siedząca na łóżku.. Będzie fajnie.. 


Ta sama dziewczynka, biegła gdzieś, płakała.. Chciałam jej pomoc.. Ale chwila.. Oni krzyczą do niej.. Julia.. To ja.. 


 Teraz już nic nie widziałam.. Słyszałam tylko słowa

.. Będzie fajnie. Wyglądam głupio. Kocham Cię. Julia.. Coś Ty zrobiła ? Kocham Cię.. 

Zobaczyłam światełko. Czułam że tam jest bezpiecznie, że tam już nic mnie nie będzie bolało.. Ale coś mnie trzymało.. Odciągało od tego światła.. Dlaczego ? Poczułam ból w klatce piersiowej, straszny ból.. Słyszałam kogoś, nie tak jak tą dziewczynkę, słyszałam kogoś jakby był daleko, czułam jak mnie ktoś dotyka, nie wiedziałam co się dzieje.. Chciałam wrócić do tego światła, ale nigdzie go nie było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz