Zadzwonił mój telefon, ucieszyłam się, bo była to Elizabeth
* hej, co słychać ? Jak się czujesz ?
~ Liz tęskniłam, aj szkoda gadać
* mów – wiedziałam że teraz mi już nie dopuści
~ to nie jest rozmowa na telefon – powiedział smutno
* miejsce i czas
~ czy Ty nigdy nie odpuszczasz ?- zaśmiałam się
* znasz mnie – zgodziłam się na spotkanie, ale dopiero jutro, bo dzisiaj chciałam odpocząć, to znaczy nie do końca, bo rodzice przecież są, a z nimi jak to z rodzicami. Wszystko wiedzą najlepiej, ale jedyne szczęście takie że to Magda dostaje wykłady. Jak się okazało Ryan bardzo się zaangażował w role ojca, jeden SMS mojej siostry a on już leci. Cieszy mnie to, bo mógł ją zostawić. Ale nie o tym teraz. Cały dzień spędziliśmy rodzinnie.
Liz była u mnie przez ok 4 godziny, piekłyśmy z dziewczynkami ciasteczka i opowiadałam jej o co chodzi. Martwiło mnie jeszcze bardziej to że Justin zaraz po śniadaniu zniknął. Kiedy przyjaciółka pojechała z porcją ciasteczek dla ekipy ode mnie siedziała i czekałam na męża, przy śniadaniu dostał jakiś telefon, wkurzył się i biorąc z garażu najszybsze auto jakie było zniknął. Próbowałam się do niego dodzwonić ale bez skutku, bo miał wyłączony telefon, a mi w głowie roiło się od najgorszych scenariuszy. Późnym wieczorem idąc do salonu usłyszałam że ktoś wchodzi. Wiedziałam kim jest ten ktoś. Poszłam do korytarza i opierając się o ścianę patrzyłam jak ściąga bluzę i buty. Ulżyło mi że nic mu nie jest, że jest cały i zdrowy, ale byłam też wściekła jak nigdy
- hej kicia – chciał mnie pocałować ale odsunęłam się i z ledwością hamując się przed wypowiedzeniem tego wszystkiego na co miałam tak straszną ochotę odwróciłam się i odeszłam – ej co się stało ?- czułam zdziwienie i dezorientacje w jego głosie. Byłam tak zła że ledwo panowałam nad sobą. Wchodząc do sypialni trzasnęłam drzwiami. Mogłam sobie na to pozwolić bo byliśmy sami w domu – o co chodzi ? - zapytał wchodząc do pokoju
~ nie udawaj że to Cie interesuje
- Julia, wiem
~ gówno wiesz – stałam naprzeciw niego z rękami skrzyżowanymi na piersi – może całkiem się wyprowadź – nastała cisza – gdzie byłeś ? - otworzył usta żeby coś powiedzieć ale po chwili je zamknął – czyli nawet na wyjaśnienie nie zasługuje
- i tak byś mnie nie wysłuchała – miał rację
~ wyjdź – chciałam zostać sama. To było dość dziwne, bo przez cały dzień to właśnie jego towarzystwa mi brakowało, to właśnie jego chciałam czuć przy sobie, chciałam żeby po prostu był gdzieś obok, a teraz gdy w końcu zjawia się w domu nie mogę na niego patrzeć i chce tak po prostu zostać sama i pomyśleć, przez cały dzień myślałam ale to było widocznie jeszcze za mało – głuchy jesteś ? - warknęłam, a on odwrócił się i miałam nadzieje że zrobi to o co go prosiłam, a raczej co mu kazałam ale się pomyliłam. Po chwili poczułam „uderzenie” co upewniło mnie w tym że nie wyjdzie. Dopiero po chwili dotarło do mnie co się dzieje. Stałam przyparta do ściany, unieruchomiona. Ręce miałam przygwożdżone nad głową, a jego biodra przyparły mój tułów, przez jego twarz przebiegł dumny uśmiech, zacisnął zęby i usłyszałam jak nabiera powietrza, gdy ja w tym samym czasie wstrzymywałam oddech. Nie miałam pojęcia co roiło się w jego głowie, o czym myślał, ale tym mnie wystarczył. W końcu wydobył z siebie
- nie masz pojęcia jak to działa na mnie gdy jesteś taka – wpił się w moje usta, nie mogłam mu ulec, nie chciałam, ale moje ciało nie liczyło się z tym. Poddałam się mu
~ Nie.. Justin,, - odwróciłam głowę
- o to chodzi, lubię jak się sprzeciwiasz – wyszeptał mi w usta a ja przestała się mu sprzeciwiać, ta cała szopka mnie bardziej podniecała
~mogę Cie oskarżyć o gwałt – starałam się być nieugięta i pamiętać o tym jak bardzo jestem na niego zła , ale jego usta błądzące po moim dekolcik utrudniały mi to
- nie zrobisz tego.. skąd to wiem ? Bo mnie kochasz i pragniesz tak samo jak ja Ciebie – wpił się w moje usta a ich wnętrze penetrował nieustępliwy język. Uwolnił moje nadgarstki, wiedziałam że powinnam go odepchnąć, uderzyć, ale zamiast tego wplątałam palce w jego włosy, gdy to robiłam czułam jak się uśmiecha. To był mój koniec, tym gestem pokazałam mu że oddałam mu się w tej chwili. Poczułam jego ręce pod koszulką, badały moje ciało, a już po chwili skupiły się na dole mojego podbrzusza, wsunął zwinne palce w moje majteczki a ja wygięłam się w łuk, gdy jego palce zanurzyły się we mnie
~Justin – wydyszałam, chciałam się sprzeciwić ale zamknął mi usta pocałunkiem. Włożył palce pod gumkę moich majtek i bardzo powoli je zsunął, przesunął nosem po wewnętrznej stronie uda
- pięknie pachniesz
~ jesteś okrutny
- o tak, zaraz się przekonasz o tym - usłyszałam jak rozpina spodnie, a po chwili gwałtownym ruchem znalazł się we mnie.
Ta noc była długa. Ok 4 rano zmęczona leżałam i nie mogłam zasnąć. W dalszym ciągu nie wiem gdzie on był i co się stało. Mój mąż leżał i słodko spał.
* hej, co słychać ? Jak się czujesz ?
~ Liz tęskniłam, aj szkoda gadać
* mów – wiedziałam że teraz mi już nie dopuści
~ to nie jest rozmowa na telefon – powiedział smutno
* miejsce i czas
~ czy Ty nigdy nie odpuszczasz ?- zaśmiałam się
* znasz mnie – zgodziłam się na spotkanie, ale dopiero jutro, bo dzisiaj chciałam odpocząć, to znaczy nie do końca, bo rodzice przecież są, a z nimi jak to z rodzicami. Wszystko wiedzą najlepiej, ale jedyne szczęście takie że to Magda dostaje wykłady. Jak się okazało Ryan bardzo się zaangażował w role ojca, jeden SMS mojej siostry a on już leci. Cieszy mnie to, bo mógł ją zostawić. Ale nie o tym teraz. Cały dzień spędziliśmy rodzinnie.
Liz była u mnie przez ok 4 godziny, piekłyśmy z dziewczynkami ciasteczka i opowiadałam jej o co chodzi. Martwiło mnie jeszcze bardziej to że Justin zaraz po śniadaniu zniknął. Kiedy przyjaciółka pojechała z porcją ciasteczek dla ekipy ode mnie siedziała i czekałam na męża, przy śniadaniu dostał jakiś telefon, wkurzył się i biorąc z garażu najszybsze auto jakie było zniknął. Próbowałam się do niego dodzwonić ale bez skutku, bo miał wyłączony telefon, a mi w głowie roiło się od najgorszych scenariuszy. Późnym wieczorem idąc do salonu usłyszałam że ktoś wchodzi. Wiedziałam kim jest ten ktoś. Poszłam do korytarza i opierając się o ścianę patrzyłam jak ściąga bluzę i buty. Ulżyło mi że nic mu nie jest, że jest cały i zdrowy, ale byłam też wściekła jak nigdy
- hej kicia – chciał mnie pocałować ale odsunęłam się i z ledwością hamując się przed wypowiedzeniem tego wszystkiego na co miałam tak straszną ochotę odwróciłam się i odeszłam – ej co się stało ?- czułam zdziwienie i dezorientacje w jego głosie. Byłam tak zła że ledwo panowałam nad sobą. Wchodząc do sypialni trzasnęłam drzwiami. Mogłam sobie na to pozwolić bo byliśmy sami w domu – o co chodzi ? - zapytał wchodząc do pokoju
~ nie udawaj że to Cie interesuje
- Julia, wiem
~ gówno wiesz – stałam naprzeciw niego z rękami skrzyżowanymi na piersi – może całkiem się wyprowadź – nastała cisza – gdzie byłeś ? - otworzył usta żeby coś powiedzieć ale po chwili je zamknął – czyli nawet na wyjaśnienie nie zasługuje
- i tak byś mnie nie wysłuchała – miał rację
~ wyjdź – chciałam zostać sama. To było dość dziwne, bo przez cały dzień to właśnie jego towarzystwa mi brakowało, to właśnie jego chciałam czuć przy sobie, chciałam żeby po prostu był gdzieś obok, a teraz gdy w końcu zjawia się w domu nie mogę na niego patrzeć i chce tak po prostu zostać sama i pomyśleć, przez cały dzień myślałam ale to było widocznie jeszcze za mało – głuchy jesteś ? - warknęłam, a on odwrócił się i miałam nadzieje że zrobi to o co go prosiłam, a raczej co mu kazałam ale się pomyliłam. Po chwili poczułam „uderzenie” co upewniło mnie w tym że nie wyjdzie. Dopiero po chwili dotarło do mnie co się dzieje. Stałam przyparta do ściany, unieruchomiona. Ręce miałam przygwożdżone nad głową, a jego biodra przyparły mój tułów, przez jego twarz przebiegł dumny uśmiech, zacisnął zęby i usłyszałam jak nabiera powietrza, gdy ja w tym samym czasie wstrzymywałam oddech. Nie miałam pojęcia co roiło się w jego głowie, o czym myślał, ale tym mnie wystarczył. W końcu wydobył z siebie
- nie masz pojęcia jak to działa na mnie gdy jesteś taka – wpił się w moje usta, nie mogłam mu ulec, nie chciałam, ale moje ciało nie liczyło się z tym. Poddałam się mu
~ Nie.. Justin,, - odwróciłam głowę
- o to chodzi, lubię jak się sprzeciwiasz – wyszeptał mi w usta a ja przestała się mu sprzeciwiać, ta cała szopka mnie bardziej podniecała
~mogę Cie oskarżyć o gwałt – starałam się być nieugięta i pamiętać o tym jak bardzo jestem na niego zła , ale jego usta błądzące po moim dekolcik utrudniały mi to
- nie zrobisz tego.. skąd to wiem ? Bo mnie kochasz i pragniesz tak samo jak ja Ciebie – wpił się w moje usta a ich wnętrze penetrował nieustępliwy język. Uwolnił moje nadgarstki, wiedziałam że powinnam go odepchnąć, uderzyć, ale zamiast tego wplątałam palce w jego włosy, gdy to robiłam czułam jak się uśmiecha. To był mój koniec, tym gestem pokazałam mu że oddałam mu się w tej chwili. Poczułam jego ręce pod koszulką, badały moje ciało, a już po chwili skupiły się na dole mojego podbrzusza, wsunął zwinne palce w moje majteczki a ja wygięłam się w łuk, gdy jego palce zanurzyły się we mnie
~Justin – wydyszałam, chciałam się sprzeciwić ale zamknął mi usta pocałunkiem. Włożył palce pod gumkę moich majtek i bardzo powoli je zsunął, przesunął nosem po wewnętrznej stronie uda
- pięknie pachniesz
~ jesteś okrutny
- o tak, zaraz się przekonasz o tym - usłyszałam jak rozpina spodnie, a po chwili gwałtownym ruchem znalazł się we mnie.
Ta noc była długa. Ok 4 rano zmęczona leżałam i nie mogłam zasnąć. W dalszym ciągu nie wiem gdzie on był i co się stało. Mój mąż leżał i słodko spał.
*** 7 dni później ***
- Julka ! Telefon !
~ odbierz ! - Kąpałam się więc nie miałam jak tego zrobić. Po chwili do łazienki wszedł Juss
- wychodź, jedziemy - powiedział zdenerwowany
~ co się stało ?
- jedziemy do lekarza, są wyniki - w końcu, cały czas tylko na to czekałam, poczułam ulgę, która po chwili zastąpił strach. Bałam się ich, szybko Ubrałam się, zrobiłam makijaż i biorąc bilety wybiegłam z domu, bo Justin już czekał w samochodzie. Jechaliśmy w milczeniu a w powietrzu można było wyczuć napięcie. Żadne z nas nie podjęło się próby zaczęcia jakiekolwiek rozmowy. Odezwałam się dopiero wchodząc do gabinetu
~ witaj Tony - powiedziałam siadając na krześle, wolałam nie patrzeć na Justina, bo wiedziałam że jest zły
+ usiądźcie proszę- powiedział poważnie patrząc na Justina, który w dalszym ciągu stał
- postoje
+ no dobrze, mam wyniki - powiedział trzymając w rękach kopertę - nie lubię tych momentów
~ do rzeczy - ponagliłam go, serce waliło mi jak oszalałe, brzuch zwijał się ze zdenerwowania a ręce niemiłosiernie drżały. Czułam rękę Justin na moich barkach, masował je starając się mnie uspokoić - więc, badania wykazały że możesz zajść w ciążę, ale to nie będzie proste, będzie graniczyło niemal z cudem - czyli będę mogła, ale jeśli ten cud nigdy nie nastąpi ? Co jeżeli Juss mnie zostawi bo będzie miał dość ? Zabrakło mi powietrza, dopiero teraz się zorientowałam że wstrzymałam oddech- rozumiem że będziecie się starać
- oczywiście - bezzwłocznie odpowiedział mój mąż
+ ok, wypisze receptę na tabletki, Julia musisz je brać rano i wieczorem, za miesiąc przyjdziesz na kontrolę ok?
~ dobrze - ledwo wydusiłam z siebie
- to jest nie możliwe, zróbcie jeszcze raz te badania
+ robiliśmy 2 razy, nie mogliśmy się pomylić
- a jednak ! Chce konsultacji z innym lekarzem - był zły, bardzo
+ to nic nie da
- powiedziałem ! Chce innego lekarza !
~ Justin - złapałam go za rękę
- nie, ty jesteś młoda, to nie może być prawda, to musi być pomyłka
+ powtórzyliśmy
- to powtórzcie jeszcze raz ! Od tego kurwa tu jesteście
~ Juss
- nie ! Wychodzimy - powiedział stanowczo
~ idź zaraz przyjdę - zły wyszedł trzaskając drzwiami - przepraszam - powiedziałam patrząc na splecione ręce na kolanie
+ nie masz za co - wstał i usiadł obok mnie, dłonie położył na moich- będzie dobrze, uda się wam, zobaczysz
~ boję się, widziałeś jak zareagował
+ potrzebuje trochę czasu
~ to ja powinnam być zła - z oczu poleciała mi łza
+ nie płacz - wytarł mi ją chusteczką - postaraj się nie denerwować, bo to nie pomoże
~ mam dziecko to nie takie proste - przytulił mnie
+ dzwon jakbyś czegoś potrzebowała
~ dziękuje, to tabletki dwa razy dziennie ? - zapytałam biorąc receptę do ręki
+ tak, one często dużo pomagają
~ dziękuje, mam coś dla Ciebie - wyjęłam bilety i dałam mu - do zobaczenia - wstałam - dziękuje za wszystko, do zobaczenia - przytuliłam go i wyszłam. Justin siedział w poczekalni, łokcie miał oparte o kolana, a twarz schowana w dłoniach. Usiadłam obok niego
- pojedziemy do innego lekarza, to nie może być prawda, nie w naszym wieku, zobaczysz, inny lekarz
~ nie, nie Justin. Ja wracam do domu, jest dobrze- pocałował mnie, a ja starałam się nie rozpłakać.
Jednak było gorzej niż myślałam. Wróciłam do pracy, co pomogło mi nie myśleć o tym przez większość doby, ale pozostawały noce. Panowała między nami napięta atmosfera. Spałam zaledwie 3 godziny, bo nie mogłam usnąć co nie pozwalało w pracy dawać mi tych 100 % z siebie. Wszyscy to widzieli, ale nikt nie miał odwagi zagadać. Do czasu aż...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz