czwartek, 5 listopada 2015

Rozdział 156.

Po tym co powiedziałam Justinowi, poświęcał mi więcej czasu, jednak nie mógł dać mi go tyle ile ja bym potrzebowała, Nie chciałam nikomu mówić co się stało, co wydarzyło się mną a Avanem, co było przyczyną tego że po raz kolejny zamknęła się na świat, znajomych i większość rodziny. Wychodziłam z domu tylko wtedy kiedy musiałam, zaśpiewałam kilka piosenek raz w tygodniu, dałam autografy i wracałam z powrotem do mojej jaskini, dzieci za to wychodziły z domu często i na długo, nie chciałam ich trzymać i pokazywać im że coś jest ze mną nie tak. Zero wywiadów, zero osobistych wpisów gdziekolwiek i zero odpowiedzi na prywatne pytania. Po tygodniu braku moich odpowiedzi przyjechała do mnie siostra
-Julia co się z Tobą dzieje ? - mówiła mijając mnie – zamknęłaś się w domu, nigdzie nie wychodzisz, znowu ten Bieber ?
- nie – weszłyśmy do salonu a raczej ja za nią i usiadłam obok – tym razem nie Bieber tylko Avan, ale proszę – podniosłam rękę kiedy widziałam że chce coś powiedzieć – nie chce o tym rozmawiać, dobrze? Nie teraz, może później, kiedy będę na to gotowa – uśmiechnęłam się lekko a Jacob wgramolił się na moje kolana
- chce do taty – powiedział nadąsany, wykonałam szybki telefon do Justina
- zaraz przyjedzie, a teraz zmykaj do siebie – zadowolony z siebie wrócił do swojego pokoju
- powiedz o co chodzi Julka, jesteś moją siostrą i chce wiedzieć, chce pomóc, słucham
- chodzi o Avana, nie chce brać z nim ślubu, ale boje się mu o tym powiedzieć, boje się go rozumiesz?
- Ale dlaczego? Przecież z Justinem i tak nie będziecie już razem, nie wrócicie już do siebie
- nie chodzi o Biebera, nie kocham już Avana – z mojego oka popłynęła łza którą szybko wytarłam -dlaczego Juss miałby do mnie nie wrócić ? - spojrzała na mnie, w jej wzroku zobaczyłam współczucie
- to Ty nie wiesz? - popatrzyłam na nią zdziwiona
- no nie, oświeć mnie
- ta jego piękna jest w ciąży. Cały internet o tym huczy
-co ? - byłam na prawdę zaskoczona, tym bardziej że Justin był na każde nasze zawołanie, był u mnie co drugi dzień, fakt wymijał się od bliskości ze mną ale myślałam że chce mi dać tym do zrozumienia że czeka aż zrobię coś z moim narzeczonym, ale teraz wszystko zaczynało się układać w całość, zrobiło mi się słabo. Obiecałam sobie że nie dam się zranić już nigdy w ten sposób a tym bardziej on nie może tego zrobić – który to tydzień ?
chyba 5, Julka tak mi przykro
- nie, daj spokój,możesz zostać z dziećmi ? - wstałam i wzięłam telefon
- jasne, ale co Ty robisz ?
- mam zamiar zacząć żyć tak jak ja chce – w tym momencie byłam wściekła, cała się trzęsłam idąc do pokoju, ale nie mogłam dać za wygraną, chciałam być szczęśliwa i obiecałam sobie że osiągnę to za wszelką cenę.
Zrobiłam makijaż, ubrałam się i po wykonaniu kilku telefonów byłam gotowa na rewolucje w moim życiu. Było strasznie zimno, ale Kenny już czekał na mnie i szybko wyskoczył z auta żeby otworzyć mi drzwi
- cześć piękna – pocałowałam go w policzek
- cześć- wsiadłam a kiedy on zajął swoje miejsce dodałam – jak ja bardzo się za Tobą stęskniłam, będzie mi Ciebie brakować
- a uciekasz gdzieś ?- opowiedziałam mu o tym co się wydarzyło w moim życiu i co chce zrobić – skoro wtedy będziesz szczęśliwa – uśmiechnął się i weszliśmy do prawnika. Czekał już na mnie i szybko załatwiliśmy sprawę, obiecał że to co jest w stanie zrobić załatwi jeszcze w tym miesiącu i kazał mi się tym nie zamartwiać, moim kolejnym punktem w podróży było studio, gdzie Scooter nagrywał z jakimś nowym boysbandem o którym nie słyszałam nigdy, wyszliśmy do innego pokoju
- siadaj i opowiadaj w czym rzecz- tak też zrobiłam, przez cały czas kiedy opowiadałam siedział i tylko potakiwał
- ja wszystko już załatwiłam teraz tylko teraz tylko czekam aż wyrazisz swoje zdanie i powiesz mi jak sytuacja wygląda
- z jednej strony dobrze robisz, rozumiem to wszystko i chyba postąpiłbym tak samo ale z drugie.. pomyślałaś o dzieciach ? O tym że będą tęsknić ?
- mamy XXI wiek, jest Skype, a zresztą święta są od spotkań z rodziną
- skoro taką podjęłaś decyzje to mi nic do tego, ja Ci pomogę i na prawdę możesz na mnie liczyć – uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam go
- dziękuje, jesteś dla mnie jak drugi ojciec- wyprostowałam się – to zabieramy się do roboty czy będziemy się tak rozczulać ? - zaśmiał się
- to już ! Do pracy ! Bo wylecisz – zaśmiałam się i weszłam do studia nagraniowego. Wszystko poszło sprawnie i tak jak tego chciałam. Nie chciałam ale musiałam wracać do domu. Ledwo otworzyłam drzwi a zobaczyłam moją mamę stojącą w korytarzu z zirytowaną miną
- no na reszcie kwiatuszku ile można na Ciebie czekać ? - zaśmiałam się
- tak ja też się ciesze że Cie widzę mamo – uściskałam ją i weszłyśmy do salonu – Justin weź dzieci na górę – przytaknął i bez słowa wyszli a my usiadłyśmy
- więc o co chodzi kochanie ? - popatrzyła w stronę drzwi – mam nadzieje że nie o twojego byłego
- nie mamo, chodzi o ślub, którego nie będzie
- jak to nie będzie ?- była zdenerwowana i zdziwiona bardziej niż się tego spodziewałam – znowu się pokłóciliście >
- nie mamo, tym razem to nie to o to chodzi. On mnie źle traktuje, ja go już nie kocham i nie chce z nim być
- ale co wpłynęło na ta decyzje ?
- on mamo.. sprawia mi dużo przykrości i – przełknęłam ślinę – zrobił coś czego nigdy nie zapomnę i o czym teraz nie chce rozmawiać – przytuliła mnie
- dobrze kochanie, rozumiem, możesz na mnie liczyć, zadzwoniłam tam gdzie mnie prosiłaś i wszystko jest gotowe, podzwonię i załatwię wszystkie sprawy związane ze ślubem jeśli tego tak bardzo chcesz
- niczego bardziej nie pragnę – spojrzałam na nią – możesz już iść ? Mam dużo spraw do załatwienia
- dobrze kochanie – pocałowała mnie w czoło daj znać jak już będzie po wszystkim – wstała i wyszła. Zostałam sama i nie miałam zamiaru płakać, nie tym razem. Kiedy szłam do kuchni, do domu wpadła Pattie
- Julia spotkałam Twoją mamę, była zapłakana i nie chciała powiedzieć co się stało, może Ty mi to wyjaśnisz ?- przytuliłam ją
- nie dzisiaj, to nie jest dzień na taką rozmowę – przytuliła mnie
- hej córcia – wzięła moją twarz w dłonie – wszystko dobrze ? -patrzyła na mnie z troską, przytaknęłam a ona przytuliła mnie. Była moją drugą mamą. Powinnam jej powiedzieć o tym wszystkim ale nie mogłam. Wiem jakby zareagowała, a ja nie chciałam jej łez, za bardzo ją kochałam. Dość długo się przytulałyśmy, w końcu odsunęłam się od niej
- możesz mamo zabrać dzieci do siebie ? Musze porozmawiać z Justinem a nie chce żeby one przy tym były – uśmiechnęła się pocieszająco
- oczywiście – mrugnęła do mnie i poszła do ich pokoju a ja w tym czasie poszłam do siebie i zaczęłam realizować mój plan. Justin stanął w progu mojej sypialni akurat kiedy chciałam żeby tam stał, miałam na sobie tylko bieliznę
- ja już będę szedł – rozpuściłam włosy i poprawiłam je
- dobrze – stanęłam do niego przodem i uśmiechnęłam się do niego, zamiast odwrócić się wyjść podszedł do mnie, kątem oka zauważyłam że jego spodnie opinają się bardziej niż zwykle w jednym miejscu, ucieszyło mnie to, wszystko szło zgodnie z planem
- kobieto co ty ze mną robisz – wydyszał mi w usta, po czym pocałował mnie namiętnie. Zdjęłam jego bluzkę i chwile później klęczałam przed nim szarpiąc się z jego spodniami, pomógł mi w tym i wzięłam go tak jak to lubił, tak jak pamiętałam że doprowadza go do szału złapał mnie za włosy i postawił, zerwał ze mnie majtki i rzucił mnie na łóżko a chwile później był już we mnie. Tak bardzo pasował do mnie, nasze ciała były stworzone dla siebie. Rozkoszowałam się każdą sekundą, każdym ruchem, oddechem i pocałunkiem. Nie chciałam by to się kończyło, ale kiedyś musiało. A kiedy ta chwila nadeszła, wstałam, ubrałam się i rzucając w niego jego rzeczami warknęłam wściekła
- a teraz wypierdalaj – była zaskoczony, ubrał się szybko, a ja stałam i patrzyłam na niego z obrzydzeniem
- Julia – podszedł do mnie
- nie słyszałeś ?! Wynoś się stąd ! - nie zareagował – wypieprzaj albo wezwę ochronę ! Nie ma tu już miejsca dla Ciebie ! - wyszedł a ja ze łzami w oczach zamknęłam za nim drzwi i zaczęłam pakować rzeczy a Kenny po którego zadzwoniłam zanosił je do auta, ja w tym czasie poszłam po dzieci. Zostawiłam Pattie na stole list w którym wszystko jej wyjaśniłam. Tak jak obiecał Scooter, wszystkim się zajął i kiedy byłam gotowa mogłam ruszać. Dzieciom wyjaśniłam że lecimy na wakacje, ucieszyły się, ja też, bo wszystko szło po mojej myśl. Dzieciaki w samolocie usnęły, ja z czasem także, bo podróż była na prawdę długa. Obudziłam się kiedy podchodziliśmy do lądowania. Zaczynałam nowe życie, a przynajmniej taki miałam zamiar. Na lotnisku już czekała na mnie babcia, kiedy tylko wysiadłam rzuciłam się w jej ramiona. Minęło tyle lat a ona nic się nie zmieniła
- cześć babciu – przytulałam ją mocno
- witaj kochanie, mama wszystko mi opowiedziała, dzieci śpią ?
- tak – spojrzałam na nią, uśmiechała się, też cieszyła się z naszego spotkania
- Karol pójdzie po nie i po bagaże -młody mężczyzna uśmiechnął się do mnie i pobiegł do samolotu. Zaniósł śpiące dzieci do auta a później zabrał bagaże. Droga do domu trwała jakieś pół godziny. Dom wyglądał pięknie. W Stanach takie domu mieli tylko średniej klasy ludzie mieszkający na jakiejś wiosce a tutaj ten dom wyróżniał się. Był piękny, a dziadkowie byli z niego bardziej dumni niż ze swojego hotelu który znajdował się niedaleko. Chłopak pomógł mi z dziećmi i zniknął. Upewniłam się że śpią i zeszłam przywitać się z dziadkiem. Długo rozmawialiśmy, aż przypomniało mi się co miałam zrobić
- cholera, dajcie mi hasło do WiFi muszę napisać maila do mamy żeby się nie martwiła i chyba się położę spać – dziadek spisał mi je na kartkę i dziękując wróciłam do siebie. Napisałam do mamy i weszłam na Twitter. Zrobiło się tam niezłe zamieszanie po tym jak mój menadżer dodał post „ Będzie tak nudno bez Twojej uśmiechniętej buźki. Już tęsknie za Tobą mała” i link do piosenki którą nagrałam jako ostatnią. Uśmiechnęłam się, wyskoczyło mi powiadomienie.. Kate dodała post „Dam mu to, czego ona nie była w stanie” i zdjęcie jej i Justina. Nie mogła na to patrzeć. Wyłączyłam komputer i położyłam się spać. Następny dzień będzie pierwszym dniem mojego nowego życia.

poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział 155.

Kiedy się obudziłam w środku nocy, było cicho. Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku. Dopiero kiedy się odwróciłam spostrzegłam, że przy stole siedzi Justin z butelka piwa
- cześć - Usiadłam obok niego - dlaczego nie śpisz ? - spojrzał na mnie, nie był pijany, był smutny
- kocham Cię jak wariat - odpowiedział, po czym wstał i wyszedł. Siedziałam tam. Też go kochałam. Wstałam i szybko poszłam za nim. Akurat wchodził do pokoju. Weszłam za nim, postawił piwo i męczył się z guzikami koszuli. Bez słowa podeszłam i pomogłam mu ją rozpiąć. Patrzył na mnie, czułam jego wzrok na sobie, ale nie miałam odwagi spojrzeć na niego. Kiedy skończyłam, koszula spadła na ziemię a przed oczami miałam jego dobrze zbudowane ciało przykryte obcisłą podkoszulka. Wpatrywałam się w jego tatuaże - chciałaś coś ? - spojrzałam na jego ramiona które kiedyś obejmowały mnie każdego dnia, klatkę piersiową w której serce biło tylko dla mnie, usta które ofiarowały mi tysiące różnych pocałunków i oczy w których kochałam się zawsze - Julia ? - wzięłam oddech
- ja.. - chciałam powiedzieć że też go kocham, ale jakoś nie mogłam, coś mnie powstrzymywało - lepiej już pójdę - uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam do wyjścia, ale zatrzymał mnie
- Julia musimy porozmawiać - zacisnęłam powieki
- o czym ?- odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy
- o tym wszystkim - usiadł na łóżku a ja obok niego
- Justin ale my nie mamy o czym.rozmawiać, ja mam faceta, Ty masz dziewczynę i jesteśmy szczęśliwi - zaśmiał się
- nie bądź śmieszna.. Kocham Cię i wiem że Ty też coś do mnie czujesz, proszę  Cię porozmawiajmy ten jeden raz szczerze - wzięłam oddech
- nie widzę sensu tej rozmowy, nic z tego nie wyniknie, niczego to między nami nie zmieni, więc po co chcesz rozmawiać ?
- bo po prostu chce wiedzieć, obiecuje że ta rozmowa zostanie w tym pokoju i nie będę wracał do tego co mi powiesz - patrzyłam na niego, co miałam do stracenia skoro później mamy tego już nie wspominać ?
- no dobrze - uśmiechnął się lekko - ale obiecujesz ze to zostanie tutaj o nie będziesz już do tego wracać ? - położył dłoń na sercu
- obiecuje - westchnęłam
- no dobrze to co chcesz wiedzieć? - rozłożył się na łóżku
- kochasz mnie ? - zaśmiałam się i usiadłam bliżej niego
- oczywiście że Cie kocham - chciał coś powiedzieć ale przerwałam mu - nie, to nie takie proste, potrzebuje trochę czasu, dobrze ? Musze to wszystko przemyśleć, te wszystkie za i przeciw
- ok rozumiem, a..
- nie teraz moja kolej Bieber - zaśmiał się kiedy pogroziłam mu palcem - dlaczego jesteś z Kate ? Mówisz ze kochasz mnie wiec co takiego właściwie czujesz do niej ? Po co z nią jesteś ? - zaśmiał się
- wiesz Julia to nie takie proste - ja także się zaśmiałam - ja potrzebuje mieć kogoś, Scoter powiedział ze tak będzie lepiej, seksu z nią nie mam od jakiś 3 miesięcy także jestem z nią bo jestem a ona korzysta z mojej kasy
- ja z seksem mam podobnie, Avan wyjeżdża i zostawia nas na nie wiadomo jak długo, a jak wraca to zazwyczaj ja mam jakieś zajęcia i o - zaśmiałam się 
- ucieknijmy stąd - powiedział całkiem poważnie, na co się zaśmiałam
- jak Ty to sobie wyobrażasz ? Co z dziećmi ? Z fanami ? Z tym wszystkim co tu mamy ? Marzyciel z Ciebie Justin, nawet nie wiesz jak bardzo bym tego chciała ale nie możemy, to się nie uda
- ale Julia ja to zorganizuje, zobaczysz - zaśmiałam się
- przestań, jakoś damy rade, a na razie ...
****
- Julia - Justin mruczał mi do ucha - dzień dobry kwiatuszku - całował moja szyje
- yhym - odepchnęłam go - moja głowa - złapałam się za nią
- kac ?- zaśmiał się
- zamknij się - tez się zaśmiałam i wstałam, ubrałam się i wróciłam do pokoju który zajmowałam, sprawdziłam telefon, miałam połączenia od Avana. Oddzwoniłam
- cześć Julia gdzie jesteś ? - nie był zadowolony
- u Magdy, Ryan miał urodziny i zostałam na noc, zaraz będę się zbierać
- on tez tam jest ? - warknął
- tak - szepnęłam - zaraz będę w domu - rozłączyłam się, wiedziałam ze będzie kłótnia o to. Przebrałam się i ogarnęłam,w salonie była reszta ludzi, a z nimi Justin - ja już uciekam, muszę jechać do domu - uśmiechnęłam się lekko
- zabiorę się z Tobą, mam u mamy laptopa z muzyka a muszę go zabrać - wstał
- jasne, chodź - pożegnałam się z wszystkimi i wyszliśmy. Jechaliśmy w ciszy aż w końcu on nie wytrzymał
- co się stało ? Nie mów ze nic bo przecież widzę
- Avan jest w domu i jest zły, pewnie będziemy się kłócić, na szczęście dzieci nie ma to nie będą tego słyszały
- nie daj się, wiem jaka potrafisz być - zaśmiałam się. Rozbawiał mnie bardzo często, widział jak to zrobić, znal mnie lepiej niż ktokolwiek. Znal mnie lepiej niż ja sama siebie znałam.
- zobaczymy jak to wyjdzie, najwyżej zamknę się w pokoju - położył dłoń na moje udo
- zawsze możesz przyjechać do mnie, masz klucz do tego domu za miastem, zmieniłem zamki - włożył klucze do schowka - Kate nie wie o tym domu, także zawsze możesz tam pojechać gdybyś chciała
- dziękuję - zatrzymałam się przed wjazdem - spadaj - zaśmiał się, wziął moją dłoń w swoje i pocałował ją
- do zobaczenia piękna - czułam ze się rumienię, uśmiechnęłam się szeroko
- cześć Justin - wysiadł, pomachał mi i uciekł do mamy. Ja wjechałam i poszłam niepewnie do domu, czułam ze coś będzie nie tak i miałam racje. Avan siedział zły w salonie. Przeszłam obok niego bez słowa do kuchni, gdzie on poszedł za mną
- mam nadzieję że dobrze się bawiłaś - nalałam sobie wody
- było całkiem ok - nastała długa cisza
- seks był dobry? - warknął zły. Spojrzałam na niego
- jesteś bezczelny - czułam się jakby mnie spoliczkował
- myślisz ze nie wiem o tym, że pieprzysz się z nim ?! Puszczasz się z tym śmieciem a ja już nie będę udawał ze o niczym nie wiem !
- przestań - warknęłam
- co przestań, taka prawda! Zachowujesz się jak kurwa a chcesz szacunku ! Bylem cierpliwy, ale to się skończyło!
- za kogo ty się masz żeby się tak do mnie odzywać ?! - podeszłam, moja cierpliwość też się skończyła
- mowie jak jest do cholery ! Robisz mi dokładnie to samo co on zrobił tobie a ja nie będę tego tolerować! - był na prawdę wściekły, zbliżał się z każdym krokiem do mnie bardziej - albo nie.. - uśmiechnął się - nie pozwalam Ci odejść ode mnie do niego, jesteś moja - był już obok mnie, złapał mnie pod brodę - jesteś moja i będziesz już zawsze moja, rozumiesz ? - odepchnęłam jego rękę
- pieprz się! mam w dupie co myślisz i trzymaj łapy z dala ode mnie - odwróciłam się i wyszłam ale on szedł za mną, przyspieszyłam, on też przyspieszył, w końcu wpadłam do sypialni, chciałam zamknąć drzwi ale on je przytrzymał - wynoś się stąd i z mojego życia ! - krzyknęłam, byłam przerażona, bałam się go, w jego oczach było coś, czego wcześniej nie widziałam, te ostatnie wyjazdy go zmieniły, cholernie, nie był już tym chłopakiem w którym się zakochałam, tym miłym, pomocnym, stał się przerażający i nieprzewidywalny. Pchnął mocno drzwi a ja się przewróciłam, wszedł wściekły do pokoju
- co on ma czego ja nie mam ? - powiedział poważnie patrząc na mnie, kiedy nie odpowiedziałam złapał mnie za rękę i postawił - zadałem Ci pytanie suko, co on ma - potrząsnął mną
- puść mnie ! to boli - zaśmiał się
- teraz będziesz moja - zamknął drzwi i rzucił mnie na łóżko - należysz tylko do mnie i zaraz Ci to pokaże
*****
Przez całe dwa tygodnie jak Avan był w domu dzieci nie widywały się z nikim, czuły że coś jest nie tak, odżyły dopiero kiedy on wyjechał. Na sobotę Pattie zaprosiła nas na obiad, więc ubrałam dzieci i poszliśmy, ja musiałam ubrać bluzkę z długim rękawem i długie spodnie mimo upału. Wszyscy już czekali, przy obiedzie starałam się udawać że wszystko jest dobrze. Po obiedzie wszyscy się rozeszli po domu, Amy wzięła Jacoba i razem z Jazmyn poszły się bawić, Justin z Jeremym i Kate poszli na ogród, Pattie robiła kawę a ja zostałam sama w salonie i najzwyczajniej na świecie rozpłakałam się, nie mogłam już dłużej wytrzymać, nie mogłam udawać
- Boże dziecko co się stało ? - podbiegła do mnie Pattie
- ja nie chce tego ślubu, ja go nie kocham mamo - zaniosłam się płaczem
- ale co się stało ? - podniosłam rękawy bluzki ukazując liczne siniaki - Julia - spojrzała na mnie przerażona - co to jest ? - zaczęła podnosić mi bluzkę i sprawdzać ile jeszcze mam siniaków - Julia on Cie bije ? - rozpłakałam się jeszcze bardziej, przytuliła mnie - opowiedz kochanie jak to się stało - głaskała mnie po głowie
- ja już dłużej nie mogę być cicho- wzięłam kilka wdechów i uspokoiłam się trochę - to było po urodzinach Ryana, kiedy wróciłam ano do domu on już na mnie czekał, był wściekły, wiedział że kochałam się z Justinem, kłóciliśmy się i ja uciekłam do pokoju, ale on poszedł za mną i wtedy - rozpłakałam się na nowo, nie umiałam tego powiedzieć, nigdy nie myślałam że spotka mnie coś takiego, czegoś tak okropnego nie przeżyłam jeszcze a wspomnienia w głowie były jak przecinający sztylet
- i wtedy uderzył Cie tak ? - głaskała mnie po głowie, pokiwałam głową przecząco, wzięłam oddech
- on mnie zgwałcił mamo - w tym momencie do pokoju wpadł Justin
- zabije skurwysyna - wziął kluczyki i wyszedł, Pattie wstała i pobiegła za nim, a ja zostałam sama, znowu, nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam ale nie mogłam tego już dłużej trzymać w sobie. Po kilku minutach Justin wrócił, usiadł obok mnie i przytulił mnie, czułam jak się trzęsie z nerwów. Nawet nie wiem kiedy, ale usnęłam, a kiedy się obudziłam byłam.. no właśnie, gdzie ja byłam ? Usiadłam i wtedy zobaczyłam Justina, spał na fotelu w rogu pokoju, rozejrzałam się i domyśliłam się gdzie jestem. Wstałam i poszłam do łazienki, były tu moje kosmetyki ku mojemu zdziwieniu. Wzięłam prysznic i w ręczniku wróciłam do sypialni wpadając na Justina, przytrzymał mnie a po chwili przytulił mocno
- tak bardzo Cie kocham Julia, nie wybaczę sobie tego że zostawiłem Cię wtedy - całował moje ramiona, myślałam że po takiej sytuacji będę mieć wstręt do mężczyzn, ale przy nim tego nie czułam, złapałam jego twarz w dłonie i pocałowałam namiętnie
- proszę spraw żebym o tym zapomniała - wyszeptałam w jego usta, uśmiechnął się a ja zdjęłam jego koszulkę i zaczęliśmy się całować, delikatnie położył mnie na łóżko, zdjął swoje spodnie i położył się na mnie. Zdjął mój ręcznik i delikatnie pieścił moje ciało dłońmi i ustami. To było to, tego właśnie potrzebowałam, to  kochałam, tą delikatność. Teraz już wiedziałam jak i z kim chcę spędzić resztę mojego życia, poczynając od dzisiejszego dnia aż na wieczność.